Nasz ogród jest duży i interesujący dla psów, pełen fascynujących zapachów kretów, nornic, myszy oraz innych psów; nie przesadzamy także z dokładnym wygrabianiem liści. Mimo tego staramy się, aby każdy z naszych gości codziennie odbył spacer na zewnątrz. W zależności od pory roku, pogody i potrzeb naszych gości chodzimy albo na pola i łąki, gdzie psy mogą się wybiegać, albo spacerujemy po uliczkach Milanówka. W odległości 10 minut spaceru znajduje się także niewielki, ale uroczy, na pół dziki park.
Jestem wielką zwolenniczką spacerów. Na nich psy zbierają nowe informacje, mają nowe wrażenia i bodźce, a to jest niezbędne dla dobrego funkcjonowania psiej psychiki. Spacery są potrzebne zwłaszcza tym psom, które są u nas dłużej niż 1-3 dni. Dla nich ogród nie jest już tak atrakcyjny, znają go bowiem, już go obwąchały. Psy na spacerze wyciszają się i uspokajają. Nawiązują lepszy kontakt ze mną. Wspólny spacer stosuję często w przypadku dwóch piesków, między którymi jest napięcie, konflikt, które za sobą nie przepadają. Ja idę wtedy pośrodku, a psy po moich obu stronach. Widzą się, ale mogą utrzymywać dystans. Podążają w jednym kierunku nakierowane są na wspólny cel, a to integruje. Czasem wspólnie obwąchują jakiś pieniek, słupek. Chwalę je i nagradzam za spokojne zachowanie, gdy idą koło siebie. I często udaje się w ten sposób poprawić stosunki między psami. Swobodne bieganie po łąkach dla większości psów jest ogromną przyjemnością. Niektórzy z naszych stałych gości od razu po przyjeździe kierują wzrok właśnie w kierunku pól, które mamy tuż za domem. Tam jest już feeria zapachów, jakich próżno szukać w mieście. Na naszych polach dość często pojawiają się sarny, zające i bażanty. Poznajemy także po zrytej ziemi, że odwiedzają je również dziki, choć nigdy nie spotkaliśmy się z nimi oko w oko. Latem na łąkach pojawiają się małe oczka wodne, w których psy uwielbiają się kąpać (ach, te ubłocone labradory!).
Z tych wszystkich powodów zależy nam na tym, aby nasi goście mogli korzystać ze spacerów, są one zresztą w cenie pobytu. Aby jednak to było możliwe, pies musi umieć chodzić na luźnej smyczy. Jeśli jeszcze nie opanował tej sztuki, zwłaszcza jeśli jest to duży lub bardzo żywiołowy pies i lubi ciągnąć, prosimy o zaopatrzenie pieska w szelki typu easy-walk. Są to szelki zapinane z przodu, co uniemożliwia (no, powiedzmy, bardzo utrudnia) ciągnięcie na smyczy. Ja polecam szelki takiej firmy: www.warsawdog.pl; mogą być też oczywiście innej, byleby miały taką samą konstrukcję. Takie szelki są wygodne, bezpieczne i nie powodują bólu. Z kolei aby pies mógł biegać luźno po łące, musi być nauczony przychodzenia na zawołanie – na komendę lub gwizdek. Chodząc z psami po polach, wzmacniam tę umiejętność, gdyż zawsze biorę ze sobą przysmaki i nagradzam psa za każdym razem, gdy do mnie przyjdzie. Psy w grupie przeważnie trzymają się niedaleko od siebie. Jeśli jestem niepewna, jak zachowa się nasz nowy gość na otwartej przestrzeni, przypinam mu 10-metrową linkę. Zachęcam Państwa do ćwiczenia z psem tych podstawowych umiejętności, jak chodzenie na luźnej smyczy i przychodzenie na zawołanie.